Jestem sama a co z seksem?
Cztery kobiety. Z różną historią i z innym bagażem doświadczeń. Na pewno łączy je jedno: nie żyją w stałym związku. Czy kobieta radzi sobie z seksem, kiedy nie ma obok niej stałego partnera? Tak. Każda na swój sposób.
- Maja Wajs, Claudia
Zjawisko bycia singlem, choć specyficzne dla naszych czasów, jest czymś nienaturalnym – mówi dr Marek Marcyniak, seksuolog. W Polsce wciąż jednak przybywa singielek. Można je podzielić na dwie grupy: są te z wyboru i te z konieczności, bo tak ułożyło się ich życie. Singielek z wyboru jest zdecydowanie mniej. Są to kobiety, które nie mają potrzeby emocjonalnego, trwałego związku. Zazwyczaj silne, rządzące albo takie, które w całości poświęciły się pracy, dzieciom czy innej sferze życia.
– Jednak w naturze człowieka nie leży bycie samemu. Potrzebujemy osoby, z którą zwiąże nas silna więź emocjonalna i z którą realizować będziemy swoją seksualność. Ale zdarza się, iż kolejny nieudany związek powoduje tak silny uraz psychiczny, że kobiety zaczynają obawiać się wchodzenia w relacje z mężczyznami . To nie znaczy, że zmniejsza się poziom ich libido, czyli erotycznych potrzeb. A te potrafią, przynajmniej na początku życia bez mężczyzny, bardzo kobiecie doskwierać – podkreśla seksuolog. Choć życie pokazuje, że nie ma tu reguł…
Sypialnia Małgorzaty.
Małgorzata otwiera szafę i wyjmuje z niej różową, jedwabną koszulkę nocną.
Kupiła ją sobie dwa lata temu, przy okazji robienia świątecznych prezentów dla przyjaciółek. Rozmiar XL, ale krój frywolny, duży dekolt, rozcięcia po bokach. Małgorzata jest samotna, ma 38 lat, dwadzieścia kilo nadwagi, pracuje w firmie reklamowej. Żyje bez seksu od pięciu lat. – Wcześniej miałam partnera, to był związek na odległość, wieloletni, czuły i z dobrym seksem. Ale kiedy zdecydowaliśmy się zamieszkać razem, wspólne życie nas przerosło. Zraził mnie jego despotyzm i pedantyzm, on wściekał się na moje bałaganiarstwo i palenie papierosów. W codziennych kłótniach doszliśmy do ściany. Rozstałam się z nim bez żalu, ale po trzech miesiącach spanikowałam, że już nigdy nikogo nie znajdę. Tęskniłam za seksem z nim. W desperacji zadzwoniłam: – Mam kogoś i jestem szczęśliwy – odparł. Bardzo mnie to zabolało. Wpadłam w depresję, wieczory spędzałam przed telewizorem, pijąc wino i jedząc słodycze – opowiada.
Nie jest przecież tak, że jak się jest samemu, to pożądanie zanika. Ale Małgorzata uważa, że masturbacja samotnej kobiety to coś bardzo smutnego. Kiedy raz własnoręcznie doprowadziła się do orgazmu, poczuła się tylko gorzej. – Próbując zapomnieć o tej sferze życia, po prostu rzuciłam się w wir pracy. Pracowałam po kilkanaście godzin dziennie i nie miałam prywatnego życia – wspomina. – W pewnym momencie spostrzegłam, że odsunęłam się też od przyjaciół, coraz rzadziej zapraszali mnie na wspólne wyjścia. Postanowiłam to zmienić. Stąd pomysł, aby na Gwiazdkę kupić dla nich parę drobiazgów. No i wówczas w jednym ze sklepów z elegancką bielizną wpadła mi w oko ta koszulka. Pomyślałam: „Nawet jeśli mam nadwagę, w takiej koszulce będę wyglądać kusząco, jeśli… Tak, jeśli trafi mi się jakiś facet”.
Integracyjne spotkanie pracowników firmy spadło jak z nieba. Niektórzy przyjechali na nie z innych miast. Wśród nich Ryszard z Łodzi, grubo po pięćdziesiątce. – Na imprezie sporo z nim rozmawiałam. A że nie miał gdzie nocować, zaproponowałam, żeby spał u mnie – opowiada. Po drodze kupili wino. – Otworzyłam szafę i pokazałam mu tę koszulkę, mówiąc: „Nigdy jeszcze jej nie włożyłam. Nie miałam dla kogo”. „Załóż ją dla mnie” – powiedział . Wylądowaliśmy w łóżku. Nie spodziewałam się jednak, że zagrają moje emocje. Kiedy było po wszystkim, rozszlochałam się, jakbym chciała wypłakać z siebie te wszystkie lata bez seksu. Nie wiem, może zrozumiał to opacznie, może się przestraszył. Rzucił tylko: „Histeryczka!” – po czym ubrał się i wyszedł.
Coś we mnie wtedy pękło. Miałam dość tego, że otwieram lodówkę i widzę w niej zwiędłą marchewkę. Kiedy mieszkałam z Markiem, lodówka była pełna. Przyszło mi na myśl, że to miłość napełnia lodówkę, a że ja miłości nie mam, moja jest pusta. Chcę zaryzykować, zakochać się – marzy. Od kilku miesięcy chodzi na terapię. Stała się pogodniejsza, a przez to i koledzy w pracy zaczęli z nią niewinnie flirtować.
Sypialnia Doroty.
Na szafce obok szerokiego łóżka stoi butelka z resztką irlandzkiego likieru na dnie. Została po ostatniej randce.
– Przyniósł go Robert. Miał ochotę na zabawę. Poprosił, abym polewała likier na jego ciało – mówi Dorota. Ma 45 lat, za sobą nieudane małżeństwo, dorosłą córkę, która już się wyprowadziła. Dorota pracuje w banku. Mieszka sama od dziesięciu lat. Robert jest jednym z jej trzech kochanków. Są jeszcze Piotr i Konrad. Nic o sobie nie wiedzą. Dorota mówi o nich: moi mężczyźni z castingu. Castingi urządza na internetowych czatach. Ale zanim się na to zdecydowała, żyła bez seksu kilka lat. Mężczyźni, jakich spotykała w pracy, byli dla niej przejrzyści. Zupełnie aseksualni. Po rozstaniu z mężem zmieniła pracę, przeprowadziła się do Warszawy, była w depresji. Pewnego razu, tuż po wypłacie, wybrała się z koleżanką na zakupy. Kiedy zobaczyła, że znajoma pół pensji wydaje na garsonkę, zawołała: „Basia, ty chyba oszalałaś!”. Basia wzruszyła ramionami: „A kto inny o mnie zadba, jeśli sama tego nie zrobię? Ty wciąż robisz ze swojego życia prezent komuś. Zrób prezent sobie”.
– Słowa te okazały się przełomem w moim życiu. W małżeństwie żyłam w strasznym kieracie. Nie dla siebie, ale dla rodziny oraz przyjaciół. Mąż, córka, koleżanki – wszyscy czegoś ode mnie oczekiwali. Stłumiłam własne potrzeby. Słów Basi uczepiłam się jak tonący brzytwy.
Pomyślałam: „Co ja mam z życia? Czas to zmienić”.
Wymiotłam wszystkich, którzy zabierali mój czas, a nic do mojego życia nie wnosili. Ważna jestem ja i moje potrzeby. No i dość samotności! Ale w jej wieku i w obcym dla niej mieście nie było łatwo kogoś poznać. Spróbowała internetu. – I tak rozpoczęła się era castingów – śmieje się Dorota. – Trwa już pięć lat. Założyłam, że znajdę sobie kochanka wyłącznie do seksu. Bez strachu, że zaraz będzie chciał się do mnie wprowadzić, budować związek, że znów będę miała zobowiązania. Ja tego już nie chciałam – wyznaje. Wpadła w sidła uczucia za pierwszym razem. Poznała Darka. To była wielka namiętność. – I pierwszy seks w moim życiu totalnie bez zahamowań. Jednak po dwóch latach życia pełnego namiętności poczułam się osaczona. Darek okazał się despotyczny, wulgarny i niewyobrażalnie leniwy. Nie radził sobie z zazdrością, a ja z jego agresją. Po roku odezwała się w niej fizjologia. Zrobiła więc kolejny casting. Obiecała sobie: żadnej miłości, żadnej czułości, wyłącznie seks dla higieny psychicznej. Pojawił się Piotr. Żonaty, i z tego powodu ich spotkania są rzadkie, raz na półtora miesiąca. – Pomyślałam: „Wobec kogo mam być lojalna? On ma swoje życie, a ja mam swoje potrzeby”. Zrobiłam następny casting i poznałam Roberta. Ale Robert, który lubi w seksie delikatne wyuzdanie, zbytnio się zaangażował . Zaczęły się telefony, kontrolowanie. – Postanowiłam odseparować go na trzy miesiące. A w tym czasie wybrałam Konrada. Biznesmena. – Po pierwszym spotkaniu na kawie nie chciała go więcej widzieć. Ale on nie odpuszczał. W końcu po kolejnym telefonie uległa, zaprosiła go do domu. – Nie podejrzewałam, że pójdziemy do łóżka. Nie podniecał mnie. Okazało się, że to najwspanialszy kochanek, jakiego kiedykolwiek miałam.
Sypialnia Marty.
Szerokie łóżko, obok komoda. W pierwszej szufladzie, tej z bielizną, leży wibrator.
Fikuśny, srebrny, z diamencikami . Marta ma 34 lata, jest urzędniczką, żyje sama od 7 lat, wibratora używa od dwóch. – Siedem lat temu skończyła się najważniejsza w moim życiu miłość – opowiada. On był dawnym kolegą z pracy, spotkali się przypadkiem, wyznał , że był w niej zakochany. – Zaiskrzyło i poszło. Ale to był mężczyzna żonaty i choć nie oczekiwałam niczego, sam deklarował, że zostawi żonę. Żona jednak się dowiedziała, zadzwoniła do mnie. W tym momencie zachowałam się nielojalnie w stosunku do niego. Solidarność jajników zwyciężyła. Kiedy potem do mnie zadzwonił, powiedział: „To koniec”. Czuła się tak zraniona, że nie wyobrażała sobie, jak będzie dalej żyć.
Pierwszy po paru miesiącach seks określa jako desperacki.
– To było dla mnie za wcześnie. Żałosne. Poszłam do łóżka z kolegą, który chciał mnie ratować: „Zobaczysz, po tym odetniesz się od niego raz na zawsze”. Leżałam jak kłoda. Dwa lata leczyłam się z tego związku. Potem zdecydowałam, że chcę się zakochać. Zapisałam się na portal randkowy i zaczęłam spotykać z mężczyznami. Z wieloma w ciągu kilku miesięcy. Ale znajomości były krótkie, jednonocne i rozczarowujące. Przestraszyłam się sama siebie. Spostrzegłam, że coraz szybciej wchodzę w tego typu relację, nic nie wiem na temat tych facetów, może się okazać, że w końcu nie wrócę, bo trafię na psychopatę – Podjęła decyzję: odcięła się od wszystkich znajomości, odłączyła internet. Od wielu miesięcy nie była z żadnym mężczyzną. – Zimą zwykle mam niższy popęd, ale zaczęła się wiosna i czuję, że mam ochotę na seks. Nie, żadnych związków, żadnego ślubu, żadnych dzieci. Dla mnie koszt złamanego serca jest niewyobrażalnie wysoki. Na razie sprawę seksu załatwia wibrator. Kupiła go pod wpływem słów znajomej, która wyznała, że dopiero wtedy, kiedy go użyła, odkryła samą siebie i po raz pierwszy dowiedziała się, co to jest orgazm. Od tamtego czasu Marta, wracając zestresowana z pracy, wie, że w domu czeka na nią relaks. Wibrator w szufladzie to też cena za spokój, jakiego potrzebuje. – Być z kimś – oznacza mieszkać razem, a ja od wielu lat mieszkam sama i cenię to sobie. Nie mam obowiązków. Co tracę? Brakuje mi czułości, wsparcia, czasami zwyczajnie pomocy. Ale ryzyko, że się nie uda, jest zbyt duże.
Pomysł Marty na dalsze życie?
– Chciałabym znajomości z dobrym kumplem, którego mogłabym nawet pokochać, ale żeby każde z nas mieszkało u siebie. Spotykalibyśmy się dwa razy w tygodniu, szli do łóżka. Nie potrzebuję szaleństwa, ale zwyczajnie regularnego seksu.
Sypialnia Agnieszki.
Mieści się w starym domu i tak naprawdę nie należy do niej.
Łóżko, na którym sypia – zwykła jednoosobowa sofa, również do niej nie należy. Dostała ją od ciotki, z którą mieszka od jakiegoś czasu i którą się opiekuje. W sypialni Agnieszki wyraźnie wieje chłodem. Agnieszka ma 36 lat, chłopięcą sylwetkę i zwykle chodzi w spodniach. Ruchy też ma zamaszyste, co trochę pozbawia ją kobiecego wdzięku, ale nadrabia to głosem – delikatnym i lekko spłoszonym. – Jeszcze 5 lat temu byłam mężatką – opowiada. Nie tworzyli najlepszego związku. O byłym mężu mówi: bawidamek i casanowa. Czarował każdą kobietę, nawet ekspedientki w sklepie. – Byłam młodziutką dziewczyną, a on dojrzałym facetem po trzydziestce, kiedy się poznaliśmy.
Zakochałam się i szybko wzięliśmy ślub.
Nie współżyliśmy przed ślubem, a noc poślubna mnie nie zachwyciła. Potem też nie było cudownie. Może gdyby był delikatniejszy, bardziej czuły, rozbudziłby we mnie namiętność, której przedsmak odczuwałam w sobie. Sama nie wiem. Przesadzam? Ale nigdy nie byłam zimną kobietą, czasami trochę brakowało mi pieszczot. Nigdy zresztą nie rozmawialiśmy o seksie. Myślę, że on się wstydził, a nikt go nie nauczył, że zanim pójdzie się z kobietą do łóżka, warto by spróbować stworzyć jakąś atmosferę. Tymczasem on na co dzień był małomówny, wręcz burkliwy. W pewnym momencie zorientowałam się, że zaczynam wynajdywać różne robótki w kuchni, aby opóźnić przyjście do sypialni.
Coraz rzadziej miałam ochotę na seks. Czasem czekał, ale coraz częściej, gdy przychodziłam, już spał. Złożyła pozew o rozwód, kiedy przestał się kryć z tym, że ma kochanki na prawo i lewo. Sprawa w sądzie trwała 10 minut. Nie mieli dzieci. To była formalność. Po rozwodzie zamieszkała ze swoją ciotką, której akurat zmarł mąż. Zabrała się za porządkowanie starego domu, założyła ogród. Zaangażowała się w działalność społeczną – prowadzi świetlicę dla dzieci. Pieniądze z tego marne, ale ona nie ma dużych potrzeb. Za to wielką satysfakcję z pracy.
Od rozwodu raz poszła z mężczyzną do łóżka.
To było dla niej bez znaczenia. Być może przyjemne, może nawet z elementem ciepła, lecz – jak szybko się zorientowała – do niczego niepotrzebne. I nie chodzi nawet o to, że nikt się nią nie interesował. Kilku próbowało, jednak ona skutecznie ich zbywała, nie reagując na jakiekolwiek sugestie, a nawet pytania zadawane wprost – czy nie miałaby ochoty zwyczajnie się pokochać. „Nie, dziękuję” – uśmiechała się, zdając sobie sprawę, że zacznie uchodzić za dziwaczkę.
– Ja po prostu przestałam odczuwać jakąkolwiek ochotę na seks. Nie brakuje mi tego. Nie myślę o seksie, nie mam erotycznych snów ani się nie masturbuję. Ta sfera zupełnie przestała mnie obchodzić, wygasła. Pewnie tak jak wszystko, z czego zwyczajnie się nie korzysta. Koniec, kropka. Czułość – owszem, ale seks naprawdę już mnie nie interesuje. A że ciężko dostać ciepło i opiekę od mężczyzny, bez jego oczekiwania na łóżkowe, często zresztą nic nieznaczące igraszki, dałam sobie spokój. Może kiedyś… – dodaje. Wbrew temu, co mówili o niej za plecami – bo doskonale wiedziała, że plotkują – wcale nie uważa, że coś z nią jest nie tak. – Może gdybym miała wielu facetów, plotkowaliby jeszcze bardziej. Z czasem przestałam uchodzić za odmieńca. Są ludzie, którzy to robią, a ja należę do tych, którzy seksu nie uprawiają, i wydaje mi się, że przynajmniej w moim najbliższym otoczeniu zostało to zaakceptowane. No bo właściwie dlaczego nie wolno mi tak żyć? To mój wybór – uśmiecha się Agnieszka.